Start

Wspomnienia ze Spotkania Młodych

dobrom "Nie bój się, Maryjo, znalazłaś bowiem łaskę u Boga” (Łk 1, 30) to hasło tegorocznego Dnia Młodzieży, które odbyło się na szczeblu diecezjalnym.W orędziu skierowanym do młodzieży Ojciec Święty Franciszek podjął temat obaw i niepokojów młodego pokolenia. Jako lekarstwo oraz środek zaradczy papież zaproponował „rozeznanie”, które pozwala uporządkować zamęt w myślach i uczuciach, aby „działać w sposób właściwy i roztropny” – jak czytamy w orędziu. Papież zachęcił młodych do wsłuchania się w swoje osobiste i indywidualne powołanie, polegające na byciu wezwanym przez Boga po imieniu, na wzór Maryi: „Bóg wzywając kogoś po imieniu jednocześnie objawia mu jego powołanie, swój plan świętości i dobra, poprzez który osoba ta stanie się darem dla innych i który uczyni ją wyjątkową”. Kończąc orędzie Ojciec Święty wezwał młodych do odwagi przyjęcia tegoż powołania, „odwagi realizowania tego, czego Bóg chce od nas tu i teraz, w każdej dziedzinie naszego życia.(…) Odwagi, by żyć naszą wiarą, nie ukrywając jej ani nie pomniejszając”.

Świadectwo Dobromira

            Dobromir Makowski był gościem 21. Spotkania Młodych Diecezji Sandomierskiej. Podczas drugiego dnia spotkania 30 kwietnia w naszej świątyni w Dwikozach wygłosił on swoje niezwykłe świadectwo. Młodzież miała możliwość wysłuchania przejmującej historii byłego narkomana, złodzieja i chuligana, który przez kilkanaście lat szukał swojej życiowej ścieżki, swojego powołania….Oto jego życie.

Jako 1,5 roczny chłopiec trafił do Domu Dziecka, ponieważ jego rodzice mieli poważne problemy z prawem oraz nadużywaniem alkoholu. Po pięciu latach powrócił do domu i wraz ze starszym bratem był pod opieką ojca, mając nadzieję, że jako dziecko z „bidula” w końcu zazna miłości i spokoju. Jego dziecięce marzenia prysły jednak jak mydlana bańka, kiedy doznał przemocy i agresji ze strony obojga rodziców, kiedy skonfrontował się ze „światem chorych zasad” zafundowanych mu przez lokalne środowisko, dom dziecka, pogotowie opiekuńcze i pseudopedagogów, nieustannie wmawiających mu, że jest zerem, że nic z niego nie będzie, że skończy tak samo jak ojciec i matka. Dobromir nie mógł zrozumieć jak ludzie, którzy teoretycznie powinni mu pomóc spychali go na samo dno. Tu zrodził się
w nim ogromny bunt i żal w stosunku do Pana Boga związany z tragizmem jego dzieciństwa. „Znienawidziłem Boga” – wspomina Dobromir. „Nie mieściło mi się w głowie, że ten sam Bóg, do którego kazała modlić mi się babcia podzielił świat na pół. Na szczęśliwe rodziny, uśmiechniętych ludzi
i na dramat, w którym przyszło mi żyć” – wspominał. Kościół i wiarę traktował jak „katolicki kabaret” nie mający nic wspólnego z rzeczywistością, którą znał. Nie mógł zrozumieć również, że ci sami ludzie, których spotykał będąc razem ze swym niewidomym już ojcem w kościele, godzinę po mszy świętej pluli mu w twarz rzucając ohydne wyzwiska, uwłaczając mu i obrażając. Nikt z nich nigdy nie zaproponował pomocy. W ten sposób w Dobromirze narastała również agresja do drugiego człowieka.

            Będąc nastolatkiem pił rozpuszczalnik stęskniony za normalnością „w świecie mamy i taty, w świecie rodziny i miłości”. To, co dane mu było poznać to „świat oschłości emocjonalnej, agresji i bezduszności”.

Pewnego dnia nastąpił pierwszy zwrot na drodze do jego nawrócenia. Będąc w ośrodku odwykowym wraz z grupą swoich rówieśników podczas terapii, w tamtejszej kaplicy spotkał księdza. Ów kapłan usiadł u stóp nastoletnich chłopców mających na bakier z prawem oraz używkami i powiedział następujące słowa: „Jestem tu by wam służyć, aby powiedzieć wam, że Jezus was nie oskarża, On już przebaczył każdemu z was i ma wam dużo do powiedzenia….” Te słowa wstrząsnęły Dobromirem, płakał jak małe dziecko, bo dotąd nie znał takiego Boga. Poczuł, że komuś naprawdę na nim zależy. To wydarzenie było światełkiem w tunelu, które coraz bardziej jaśniało…. Niestety nastąpił nowy etap melanżu. W wieku 18 lat został wyrzucony z domu dziecka i skierowany do zakładu poprawczego, z którego wyrwał go ojciec, mając świadomość, że tam nastąpi zupełny upadek jego moralności. Potem było już tylko gorzej. Trafił do grupy przestępczej, okradał samochody, handlował i brał narkotyki, był zatrzymany za udział w rozbojach.

Dobromir, choć wewnętrznie wypalony, zmęczony życiem, na granicy totalnego upadku psychicznego, choć czuł się „emocjonalnym próchnem”, wiedział jednak, że nie ma wyjścia. Musi znów założyć maskę, która kryje go przed całym światem. Zasłaniał się uśmiechem i gangsterskim, pewnym siebie wyrazem twarzy, dalej brnąc w dramat swojego życia. Jako bezdomny 19-latek, pomiędzy jednym a drugim melanżem poczuł, że od środka umiera. Zrozumiał, że świat nie może ograniczać się jedynie do tego, co zewnętrzne, że musi być w człowieku coś, co jest niewidoczne dla oczu i bardzo pragnie w nim żyć. Dobromir pomyślał o swojej duszy…. Całym sobą łkał o pomoc, tym razem nie do kumpli z meliny, lecz swój głos skierował do Boga, głęboko przekonany, że nie chce tak dłużej żyć. „Boże zmień mnie, zmień mnie” – tak brzmiały pierwsze słowa modlitwy „przegranego chłopaka z przegranej rodziny” – jak sam o sobie mówił. Przy potężnym wysiłku, codziennie karmiąc się Słowem Bożym studiowanym godzinami przestawał być złodziejem, narkomanem, bezdomnym i krok po kroku rozpoczynał swoje nowe życie. Skończył technikum, studia, został pedagogiem, nauczycielem W-F.

Dobromir zostawił młodzieży wskazówki, jak nie przegrać życia. Przestrzegał młodych przed światem, który propaguje życie bez zasad i wartości, gdzie można dokonywać pozornie wolnych wyborów i zapomina się o relacji z drugim człowiekiem; przed światem, w którym hołduje się życiu w odizolowaniu i samotności, w którym jedynym towarzyszem jest smartfon i telefon, co de facto sprowadza człowieka do przeraźliwej pustki. Z ponurego, gniewnego, przepełnionego agresją świata wyrwało go Słowo Boże, Jezus i dzień po dniu budowana z Nim relacja. Nie lubi jak mówi się o nim „bohater” czy „człowiek o silnej woli, silnym charakterze”. Ma zupełną świadomość swojej słabości i jeszcze większą świadomość tego, że ma silnego Boga.

Dziś Dobromir jest szczęśliwym 36-latkiem, mężem, ojcem trojga dzieci, wykładowcą uczelni wyższej, osobą pracującą z trudną młodzieżą, założycielem stowarzyszenia „Młodzi dla młodych”, a przede wszystkim apostołem prawdy, którą odnalazł w Jezusie, głosicielem Słowa Bożego. Dzieląc się swym świadectwem, uświadomił tysiącom słuchającej go młodzieży, że Pan Bóg nigdy o nich nie zapomina, że ma plan świętości i plan zbawienia dla każdego z nas. Przekonywał o sile ewangelicznego słowa i o mocy uzdrowienie, która z niego płynie i której sam doświadczył. Zapewniał, że każdy z nas jest powołany, by odnaleźć łaskę u Boga, tak jak on, tak jak Maryja…..

                                                                                                                  Joanna Główka

Podziękowania i prośby na Nowennę ku czci św. Andrzeja Boboli

Informacje

Aktualnie gościmy

Odwiedza nas 5 gości oraz 0 użytkowników.