"Nie bój się, Maryjo, znalazłaś bowiem łaskę u Boga” (Łk 1, 30) to hasło tegorocznego Dnia Młodzieży, które odbyło się na szczeblu diecezjalnym.W orędziu skierowanym do młodzieży Ojciec Święty Franciszek podjął temat obaw i niepokojów młodego pokolenia. Jako lekarstwo oraz środek zaradczy papież zaproponował „rozeznanie”, które pozwala uporządkować zamęt w myślach i uczuciach, aby „działać w sposób właściwy i roztropny” – jak czytamy w orędziu. Papież zachęcił młodych do wsłuchania się w swoje osobiste i indywidualne powołanie, polegające na byciu wezwanym przez Boga po imieniu, na wzór Maryi: „Bóg wzywając kogoś po imieniu jednocześnie objawia mu jego powołanie, swój plan świętości i dobra, poprzez który osoba ta stanie się darem dla innych i który uczyni ją wyjątkową”. Kończąc orędzie Ojciec Święty wezwał młodych do odwagi przyjęcia tegoż powołania, „odwagi realizowania tego, czego Bóg chce od nas tu i teraz, w każdej dziedzinie naszego życia.(…) Odwagi, by żyć naszą wiarą, nie ukrywając jej ani nie pomniejszając”.
Za nami wiele pięknych chwil związanych z obecnością blisko sześciuset młodych ludzi w naszej wspólnocie parafialnej podczas 21 Spotkania Młodzieży Diecezji Sandomierskiej. Młodzież na spotkanie mające charakter formacyjno – modlitewny przybyła w niedziele 29 IV. To niezwykłe wydarzenie odbywające się na szczeblu diecezjalnym nawiązuje niejako do Światowych Dni Młodzieży, których za datę ustanowienia przyjmuje się 20 XII 1985, kiedy to Jan Paweł II zaproponował by spotkania młodych odbywały się co roku jako spotkanie diecezjalne, a co dwa lub trzy lata w wyznaczonym przez niego miejscu jako spotkanie międzynarodowe. Papież wówczas mówił:„Dziś jesteście zgromadzeni tutaj znowu, drodzy przyjaciele, aby w Rzymie, na placu św. Piotra, zapoczątkować tradycję dnia młodzieży, do którego został wezwany cały Kościół (…) dzień młodzieży oznacza wyjście na spotkanie Boga, który wszedł w dzieje człowieka poprzez Tajemnicę Paschalną Jezusa Chrystusa. Wszedł nieodwracalnie. I chce spotkać naprzód was, młodych”.
Centralną częścią nabożeństwa majowego, jest Litania Loretańska, jeden ze wspaniałych hymnów na cześć Maryi, w którym wysławiane są Jej wielkie cnoty i przywileje, jakimi obdarzył Ją Bóg. Litania ta składa się z wielu wezwań, w których nadaje się Matce Boskiej różne tytuły, imiona określające Jej rolę, zasługi i przymioty. Każdy z tych tytułów lub imion jest zaczerpnięty z Pisma św., tradycji i dekretów Kościoła.
W litanii wymieniane są kolejne tytuły Maryi: jest ich w sumie 49, a w Polsce 52. Genezy Litanii Loretańskiej należy doszukiwać się we Francji w XII wieku. Wywodzi się ona ze średniowiecznej tradycji monastycznej, opiera się na starożytnych schematach maryjnych, zwłaszcza na modlitwie Kościoła Wschodniego, zwanej akatystem. W Loreto zaczęto śpiewać tę litanię od 1531 roku. Składają się na nią wezwania skierowane do Boga w Trójcy Świętej Jedynego, następnie 52 wezwania do Matki Bożej, przyzywające różne Jej tytuły, oraz trzy wezwania skierowane do Jezusa Odkupiciela. Niektóre tytuły Stolica Apostolska poleciła umieszczać z biegiem czasu. Ostatnim był tytuł Matko Miłosierdzia, umieszczony w Litanii Loretańskiej w 2015 roku.
Nazwa litanii do Matki Bożej wywodzi się od niewielkiego miasteczka Loreto, znajdującego się w środkowych Włoszech, oddalonego kilkanaście kilometrów od wybrzeża Adriatyku, położonego na wzgórzu o wysokości 127 metrów nad poziomem morza.
W pociągu siedzi młoda dziewczyna. Z zainteresowaniem coś czyta. Zdziwienie pasażerów budzi fakt, że jest to Pismo Święte. Czy młodzi ludzie pogłębiający swą wiarę powinni być postrzegani jako inni w katolickim społeczeństwie?
Ewangelizacja przez świadectwo Jadąc na etap diecezjalny konkursu biblijnego, czułyśmy się nieco wyobcowane. Trzem nastolatkom czytającym Pismo Święte pasażerowie przyglądali się co najmniej dziwnie. Pewien młody mężczyzna miał okazję dowiedzieć się o karach za niezachowanie świętości, gdyż bez skrępowania zaglądając jednej z nas przez ramię, wczytał się w Księgę Życia. Po jego zaskoczonej minie wywnioskowałyśmy, że widział ten tekst pierwszy raz w życiu. Czułyśmy się dumne, że przez publiczną manifestację naszej wiary być może ktoś sięgnie po Biblię. Ale czy w katolickim kraju o ponad 1000-letniej tradycji można usprawiedliwić nieznajomość podstaw naszej wiary? Nasuwa się pytanie: jak można wierzyć w Coś, czego się tak naprawdę nie zna?!
Czym dla Ciebie jest Słowo Boże? Zróbmy sobie mały rachunek sumienia: co pamiętasz z niedzielnej Ewangelii? (o czytaniach i psalmie nie wspominając…). Nie chodzi o to, żeby zapamiętać cały tekst, ale czy chociaż udaje nam się zapamiętać główną myśl lub przesłanie Liturgii Słowa na daną niedzielę? Czy może Msza św. jest dla nas nudnym obowiązkiem, chodzimy na nią, bo tak „wypada”? Może wcale nie zwracamy uwagi na słowo, które kieruje do nas sam Bóg, a nasze myśli krążą już wokół niedzielnego popołudnia?
Odwiedza nas 6 gości oraz 0 użytkowników.