We współczesnym świecie człowiek wymyślił już chyba przepis na wszystko. W podręcznikach, poradnikach, czasopismach oraz w sieci możemy znaleźć „dobre rady”, wskazówki i idealny sposób chociażby na dobrze prosperujący biznes, udane małżeństwo, najlepsze metody wychowawcze, nienagannie urządzone mieszkanie czy najskuteczniejszą dietę. A czy istnienie sposób na osiągnięcie świętości? Czy można by w jednym zdaniu odpowiedzieć na pytanie kim jest osoba święta?
Przyglądając się całej rzeszy świętych kanonizowanych przez kościół katolicki nie ma jednej drogi do świętości. Pan Bóg jako nasz Stwórca dał nam pewne indywidualne cechy i uczynił nas różnymi, tak też różna jest nasza droga do bycia świętymi. Przykładem dość nietypowego świętego oraz jego wyjątkowej ścieżki życia jest św. Antoni – drugi patron naszej parafii, którego wspominaliśmy 17 stycznia, obchodząc przy tym uroczystości odpustowe. Tego dnia w uroczystej Sumie o godzinie 12.00 brali udział księża z całego dekanatu. Homilię wygłosił do nas ks. Paweł Zaręba, której celem było poruszenie właśnie kwestii osiągania świętości. Kapłan przybliżył nam również życiorys naszego patrona.
Św. Antoni Pustelnik zwany również Wielkim urodził się w Egipcie, żył na przełomie III i IV wieku. Wychowywał się w religijnej i zamożnej rodzinie chrześcijańskiej. W wieku 20 lat stracił rodziców. Pewnego razu uczestnicząc we Mszy Św. usłyszał słowa z Ewangelii wg św. Mateusza: „Jeśli chcesz być doskonały, idź, sprzedaj, co posiadasz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie”. Słowa te przyczyniły się do podjęcia przez Antoniego bardzo ważnej i przełomowej decyzji w jego życiu. Najpierw zabezpieczył los młodszej siostry, a następnie majątek odziedziczony po rodzicach rozdał ubogim, a sam udał się na pustkowie w pobliżu rodzinnego domu. W ten sposób wybrał on konkretną drogę upatrując w niej cel swojego życia.
6 stycznia był ciepłym, pogodnym choć zimowym dniem. Bohaterowie dnia – trzej Królowie gotowi do drogi, której celem jest betlejemska szopka, a wraz z nimi cała rzesza ludzi: małych dzieci, młodzieży, małżonków, całych rodzin, osób starszych na czele z kapłanami i harcerzami. Na głowach niemalże wszystkich królewskie korony; najmłodsi w przebraniach aniołów, pasterzy, królów; byli również dorośli w ludowych strojach ze śpiewnikami w dłoniach. Barwny korowód prowadził konny zaprzęg z bryczką, w której podążali Mędrcy. A wszystkiemu towarzyszył śpiew kolęd i pastorałek. Twarze uczestników radosne, uśmiechnięte i prawdziwie rozpromienione…. To jedynie zewnętrzne aspekty miłe dla oczu I – ego w naszej wspólnocie parafialnego Orszaku Trzech Króli. Ta radość była realnie wyczuwalna. Widoczne jej elementy dostrzegalne były dzięki temu, co zrodziło się we wnętrzu każdego z nas. Radość z Narodzenia Pańskiego żyje i trwa! Przyjście Boga w małym Dzieciątku stało się powodem tego triumfalnego marszu na cześć Jego Boskiej Chwały. Tak jak Mędrcy dwa tysiące lat temu kierowani gwiazdą poszli, by pokłonić się Mesjaszowi, tak i my kierowani otwartością serc na Jego zbawcze działanie przybyliśmy by oddać Mu chwałę i cześć.
Adwent to okres rozważań radosnej tajemnicy wcielenia Słowa Bożego i przenikania się życia doczesnego z życiem wiecznym. Dlatego powinniśmy wykorzystać ten czas, aby zwolnić tempo codziennych zajęć i trosk i wgłębić się w radosną tajemnicę Bożego Narodzenia.
Odprawiane od wieków roraty, codziennie w mroku poranka, a obecnie także wieczora są zaproszeniem dla wszystkich pragnących zgłębić wiarę przez tajemnicę wcielenia Słowa Bożego. Bo jak mówił św. Brat Albert „Jaka modlitwa taka doskonałość, jaka modlitwa taki cały dzień”. Z radością bierzemy udział w roratach. Nabożeństwo to ma wyjątkowy nastrój. W świątyni, przy całkowicie wygaszonym oświetleniu odbywa się procesja ze światłem lampionów, które wygasają na śpiew hymnu „Chwała na wysokości Bogu”, kiedy to następuje zapalenie oświetlenia kościoła. Zapalone lampy i świece w rękach uczestników to symbol naszego czuwania i oczekiwania na przyjście Jezusa. Rozświetlenie świątyni to symbol rozproszenia mroków grzechu po przyjściu na świat Pana Jezusa.
W jednym z ostatnich numerów „Gościa Niedzielnego” (nr 49/2017) przeczytałem intersujący artykuł, którego treścią chciałbym podzielić się z czytelnikami naszej parafialnej gazetki. Temat jest niezwykle ważny, ponieważ dotyczy współczesnych młodych ludzi, pokolenia od najmłodszych lat wychowywanego ze smartfonem w ręku.
Autor artykułu, ks. T. Jaklewicz nawiązuje do książki „iGen” napisanej przez Jean Twenge, profesor psychologii na uniwersytecie w San Diego (USA), która od 25 lat zajmuje się analizowaniem zmian zachodzących w kolejnych pokoleniach młodzieży. Tytuł „iGen” to skrótowe określenie pokolenia. Litera „i” pochodzi od iPhone’ów czy iPadów. Autorka diagnozuje młodych ludzi urodzonych po 1995 roku. Najstarsi z nich wchodzą właśnie w dorosłe życie. To pierwsze pokolenie, które dojrzewało ze smartfonem w ręku. Autorka dowodzi, że to właśnie mobilne urządzenia (telefony i tablety) podłączone do sieci wpłynęły w decydujący sposób na świadomość tych młodych ludzi, ich zachowania, wartości, zdrowie psychiczne, podejście do takich spraw jak polityka, religia czy seks. Pokolenie „i” zastąpiło spotkania twarzą w twarz kontaktami za pomocą mediów społecznościowych, i właśnie dlatego doświadcza niepokoju, depresji i samotności na niespotykanym dotąd poziomie.Książka ukazała się w sierpniu br. i już stała się bestsellerem. Jeśli diagnozy w niej zawarte są słuszne, to wesoło nie jest. Dla rodziców, wychowawców, katechetów konfrontacja z trudną prawdą jest bezcenna, by nie powiedzieć: obowiązkowa.
Odwiedza nas 5 gości oraz 0 użytkowników.